czwartek, 8 maja 2008

Dz 8, 4-13

4 Ci, którzy się rozproszyli, głosili w drodze słowo. 5 Filip1 przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. 6 Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. 7 Z wielu bowiem opętanych wychodziły z donośnym krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. 8 Wielka radość zapanowała w tym mieście.
9 Pewien człowiek, imieniem Szymon, który dawniej zajmował się czarną magią, wprawiał w zdumienie lud Samarii i twierdził, że jest kimś niezwykłym. 10 Poważali go wszyscy od najmniejszego do największego: «Ten jest wielką mocą Bożą» - mówili. 11 A liczyli się z nim dlatego, że już od dość długiego czasu wprawiał ich w podziw swoimi magicznymi sztukami. 12 Lecz kiedy uwierzyli Filipowi, który nauczał o królestwie Bożym oraz o imieniu Jezusa Chrystusa, zarówno mężczyźni, jak i kobiety przyjmowali chrzest. 13 Uwierzył również sam Szymon, a kiedy przyjął chrzest, towarzyszył wszędzie Filipowi i zdumiewał się bardzo na widok dokonywanych cudów i znaków.

3 komentarze:

Staszek Krawczyk pisze...

Staszek:


Rzecz szczególna: nawrócony Szymon "zdumiewał się bardzo na widok dokonywanych [przez Filipa] cudów i znaków". Mimo że sam wcześniej "zajmował się czarną magią", jego sztuki były czymś zupełnie innym od dzieł Boga. Co ciekawe, mieszkańcy Samarii nie dostrzegali tej różnicy, a o samym Szymonie mówili, że "jest wielką mocą Bożą". ("JEST mocą"!).

A tymczasem różnica była (i jest) zasadnicza. Przede wszystkim uczniowie Chrystusa nie szukali własnej chwały (zob. Dz 4, 12). Wyraźnie mówili, że pełnią wolę Boga i że to Jego mocą dokonują znaków i cudów. Natomiast Szymon "twierdził, że jest kimś niezwykłym". Mamy też prawo sądzić, że wykorzystywał swoje talenty, aby zarobić, i to dużo. Już niedługo będzie przecież próbował kupić dary Ducha Świętego od Apostołów, z pewnością za niemałe pieniądze.

A z drugiej strony Biblia mówi o Szymonie, że uwierzył i przyjął chrzest. Jego winy zostały mu wówczas wybaczone. Owszem, popełniał błędy wcześniej i później (niebawem przeczytamy, czego nie zrozumiał pomimo chrztu), ale czy mamy prawo go potępić? Pismo Święte tego nie czyni.

To także rzecz szczególna.

Staszek Krawczyk pisze...

Wojtek:


Powinniśmy bronić swojej wiary odważnie, nie skrywać się z nią, by się przypadkiem nie narazić światu. Ale nie powinniśmy też oddawać za nią życia bezmyślnie. Owszem, chrześcijanie mogliby pewnie stawić opór Żydom i krwią okupić zwycięstwo lub umrzeć za wiarę. Ale po pierwsze — pamiętali oni o przykazaniu miłości, po drugie — najważniejsze było głoszenie Dobrej Nowiny. Dlatego pewnie też rozproszyli się i zamiast konfrontować dalej z Żydami, ruszyli poza Jerozolimę, by nawracać serca gotowe do przyjęcia wiary.

Myślę tu o śp. księdzu Maksymilianie Kolbe. W myśl tego, co powiedziałem, wybrałby on nie najlepiej. Ale tak nie jest. Raz dlatego, że ten wybór był podyktowany właśnie miłością — pragnął ocalić (i ocalił) życie innemu człowiekowi, w którym widział Chrystusa i bliźniego. "Nikt nie ma większej miłości od tej,gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" [J 15, 13]. Poza tym takie poświęcenie jest piękne i słuszne jako heroiczny wybór jednostki. Czy jednak byłoby równie wskazane wobec całej wspólnoty?

Druga kwestia to porównanie chwały Bożej i dzieł ludzkich, jakie dokonuje się przez zestawienie Filipa i Szymona. Nie można mieć za złe ludowi, że zdumiewał się na widok wielkich czynów i widział w nich moc Bożą i łaskę nad Szymonem. Nawet mimo iż była to herezja. Chwalebne natomiast jest to, że w obliczu prawdziwej mocy Bożej i objawienia, jakie dokonuje się przez nauki i cuda Filipa, wszyscy oni się nawracają. Sam Szymon staje się towarzyszem Filipa i zdumiewa się cudami dokonywanymi w Imię Boże. Jest tu odniesienie do postawy faryzeuszy, którzy trwali w swoich błędnych przeświadczeniach mimo jawnie dokonujących się cudów i nauki Jezusa. Jak mówi starożytna mądrość: "Rzeczą ludzką jest błądzić, rzeczą głupców trwać w błędzie".

Staszek Krawczyk pisze...

Piotrek:


Wierni rozproszyli się po całej Judei i Samarii. Jednym z uciekających jest Filip, jeden z Siedmiu wybranych do załatwienia bieżących spraw.



Ludzie przebywający w Samarii wysłuchali słów Filipa tylko dlatego, że zobaczyli cuda i znaki, jakich dokonał. Był pośród nich i Szymon Mag. Ludzie mówili o nim, że jest mocą Bożą.

Była to jednak moc fałszywa, a poważanie brało się stąd, iż Szymon już przez długi czas zajmował się magicznymi sztuczkami.



Sztuczki te zdają się niczym wobec cudów dokonanych prze Filipa. Sztuczki Szymona budziły podziw, czyny Filipa zaś były powodem do radości. Skoro Szymon nie czynił swych sztuk magicznych w imię Boga, posiłkować się musiał inną pomocą. Warto zwrócić uwagę na określenie magii, jakiego używa Łukasz (czarna!).



Lecz nawet i mag nawrócił się, uwierzył i przyjął chrzest. Wojtek poczynił już odpowiednie analogie Szymona i faryzeuszy, dlatego nie będę ich ponownie przytaczał. Szymon towarzyszył Filipowi (zapewne z ciekawości) i dziwił się znakom i cudom, jakich ten dokonał.

Skąd pochodzi to zdziwienie? Można twierdzić (z dużą dozą prawdopodobieństwa), że z pokory. Szymon pewnie zrozumiał iluzoryczność swoich mocy w porównaniu z prawdziwą mocą pochodzącą prosto od Boga.

Dziś ludzie bardzo łatwo ulegają złudzeniu posiadania potęgi, siły i władzy. (Przypomnieć należy w tym miejscu słowa samego Jezusa: J 19, 11 — "Nie miałbyś, żadnej władzy nade mną, gdyby ci jej nie dano z góry").

Pokora jest dziś bardzo potrzebna. Próżność zdaje się tylko pozorną, małą wadą. Jednak rozwija się ona w pychę. A gdy człowiek jest wyniosły, towarzyszy mu zazwyczaj agresja.

Próżność stanowi dobrą pożywkę dla rozwoju kolejnych grzechów, które mając tak dobre podłoże, szybko i bez przeszkód się rozwijają.



Rozmowa z Bogiem jest potrzebna. W niej bowiem rodzi się pokora — matka wszystkich cnót. Modlitwa to nie tylko prośby skierowane do Boga, to nasz osobisty kontakt.