środa, 7 maja 2008

Dz 8, 1b-3

Wybuchło wówczas wielkie prześladowanie w Kościele jerozolimskim. Wszyscy, z wyjątkiem Apostołów, rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii. 2 Szczepana zaś pochowali ludzie pobożni z wielkim żalem. 3 A Szaweł niszczył Kościół, wchodząc do domów porywał mężczyzn i kobiety, i wtrącał do więzienia.

3 komentarze:

Staszek Krawczyk pisze...

Staszek:


Dlaczego Szczepana pochowano "z wielkim żalem"? Przedtem wszak
Apostołowie cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia
Bożego. A śmierć jest dla chrześcijanina początkiem nowego życia. Czy tak naprawdę nie powinniśmy się radować, kiedy ktoś odchodzi do domu Ojca? Przecież oczekujemy "wskrzeszenia umarłych i życia wiecznego w przyszłym świecie".

Rzecz nie jest jednak taka prosta. Bowiem "Śmierci Bóg nie uczynił i
nie cieszy się ze zguby żyjących. [...] Śmierć weszła na świat przez
zawiść diabła" (Mdr 1,13; 2, 24; KKK 413) [1]. Dlatego trudno się
dziwić, że pogodzenie z odejściem bliskich nigdy nie przyjdzie nam
łatwo. I to niekoniecznie dlatego, że sami chcielibyśmy być na ich miejscu. Wiemy, że śmierć nie jest ani piękna, ani przyjemna, ani
łatwa.

Śmierć jest tajemnicą. Zdajemy sobie z niej sprawę i w pewnym sensie jej oczekujemy, ale nie dla samej śmierci, a dla tego, co po niej następuje. Święty Paweł napisze: "Pragnę odejść, a być z Chrystusem" (Flp 1, 23). Sam moment umierania nie jest tym, na co czekamy; nasz wzrok jest skierowany wyżej i dalej.

Chrześcijanie zaczęli ginąć w imię Boże. Dlatego zaryzykuję stwierdzenie, że sposób rozumienia śmierci, dotykania jej tajemnicy, już w początkach Kościoła stanie się rzeczą niezwykle ważną.



[1] Por. słownik teologiczny umieszczony na stronie ks. dr. Michała Kaszowskiego: http://www.teologia.pl/m_k/hasla.htm.

Staszek Krawczyk pisze...

Wojtek:


Rozpoczęło się prześladowanie. Czy mowa i ukamienowanie Szczepana stały się iskrą, od której to się zaczęło? A może to gniew i agresja, jaka gromadziła się w faryzeuszach już od czasów nauczania Jezusa, teraz wybuchły ze zdwojoną siłą? Mimo to Apostołowie, rdzeń i ostoja wiary, pierwsi świadkowie Chrystusa, pozostali w Jerozolimie.

Tak czy inaczej, powodem było głoszenie Prawdy. Prawdy, której wielu Żydów nie chciało słuchać. Ani słyszeć. Pierwsi chrześcijanie natomiast czuli wyraźną potrzebę jej głoszenia i świadczenia o niej życiem. Nawet jeśli tym świadectwem, jak w przypadku Szczepana, była śmierć. Czy nie spłacali w ten sposób długu miłości, jaką obdarzył ich Chrystus? Może pamiętali o tym, że największy dar składa ten, kto "życie oddaje za swoich przyjaciół" (Staszek pisał wcześniej o przyjaźni z Bogiem).

Dawanie świadectwa Prawdzie może kosztować. Jednak Prawda jest tego warta — to z niej bowiem wszystko wypływa i w niej nabiera sensu. Chrystus nazywał siebie "Prawdą, Drogą i Życiem", zaś św. Jan pisał o "Słowie", przez które wszystko się stało, a bez którego nic się nie stało. Odwaga i trwanie w Prawdzie to nadstawianie drugiego policzka. "Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami" [Mt 5, 11-12].

Staszek Krawczyk pisze...

Piotrek:


Szaweł zdaje się nie mieć skrupułów, niszczył kościoły, porywał nie tylko mężczyzn, ale i kobiety prosto z ich własnych domostw. Wierni uciekali przed prześladowaniami. Rozproszyli się po Judei i Samarii. W ten sposób granice chrześcijaństwa rozszerzyły się daleko poza Jerozolimę.



Szaweł (poza św. Szczepanem) nie zabił nikogo. Św. Łukasz nie bez powodu napisał, że ludzie byli wtrącani do więzień. Reszta zaś, w trwodze przed Szawłem, jednak z wiarą w sercu rozeszła się i (o czym przeczytamy za chwilę) głosiła Dobrą Nowinę.



Apostołowie zostali na miejscu. Niewątpliwe uciskana ludność potrzebowała wsparcia. Dwunastu nie ulękło się. Dziwne, że Szaweł nie rozpoczął prześladowań właśnie od nich. Ewangelista nie zostawia nam żadnej informacji o tym, by się ukrywali. Apostołowie zachowują się tak, jakby wiedzieli, co ma nastąpić.



Chociaż może się zdawać, że kościół w Jerozolimie przestał już istnieć, zawsze, nawet w najgorszych czasach, pozostanie ktoś strzegący wiary.

I tak jak od kręgosłupa odchodzą liczne żebra, tak i z Jerozolimy kościół (wspólnota!) rozszedł się po okolicy. I oni — uciskani, nawrócili wiele dusz.