sobota, 24 maja 2008

Dz 12, 18-25

18 A gdy nastał dzień, powstało niemałe zamieszanie wśród żołnierzy z powodu tego, co się stało z Piotrem. 19 Herod poszukiwał go, a gdy go nie znalazł, przesłuchał strażników i kazał ich ukarać śmiercią. Sam zaś udał się z Judei do Cezarei i tam się zatrzymał. 20 Gniewał się bardzo na mieszkańców Tyru i Sydonu. Lecz oni razem przybyli do niego, pozyskali Blasta, podkomorzego królewskiego, i prosili o pokój, ponieważ sprowadzali żywność z kraju króla. 21 W oznaczonym dniu Herod ubrany w szaty królewskie zasiadł na tronie i miał do nich mowę. 22 A lud wołał: «To głos boga, a nie człowieka!» 23 Natychmiast poraził go anioł Pański za to, że nie oddał czci Bogu. I wyzionął ducha, stoczony przez robactwo.
24 A słowo Pańskie rozszerzało się i rosło. 25 Barnaba i Szaweł, wypełniwszy swoje zadania, powrócili z Jerozolimy zabierając z sobą Jana, zwanego Markiem.

3 komentarze:

Staszek Krawczyk pisze...

Staszek:


Katalog grzechów Heroda, który możemy z dużym prawdopodobieństwem zrekonstruować na podstawie Dziejów, jest obfity. Ścięcie Jakuba. Uwięzienie Piotra z zamiarem pozbawienia go życia. Ukaranie śmiercią strażników, którzy nie byli niczemu winni. Gniew na mieszkańców Tyru i Sydonu, przypuszczalnie nieuzasadniony.

Wszystkie te przewinienia znajdują swoją kulminację w jednym: w uzurpowaniu sobie chwały Bożej. Bezpośrednią przyczyną śmierci Heroda jest grzech pychy. Rzymianin pozwala ludziom sądzić, że jego głos jest głosem Bożym.

Pycha jest uznaniem samego siebie za Boga. Jej wynikiem jest śmierć duchowa, nieodłączna siostra grzechu. W wypadku Heroda skutkiem pychy była także śmierć doczesna. Pycha jest grzechem śmiertelnym. Pamiętajmy o tym. Jedynie miłość Boga i bliźniego może nas z niej wyzwolić.

Miłość, o której tutaj mówimy, nie może być pozbawiona umiłowania samego siebie. Ale też takie umiłowanie ma zupełnie inną naturę niż to, do którego zachęca pycha! Nie jest bowiem egoistyczne, lecz wywodzi się z przyjęcia miłości Bożej do mnie samego. Jakże mógłbym nie kochać siebie, jeżeli sam Bóg mnie umiłował? Ale Bóg umiłował także wszystkich innych ludzi, i właśnie o tym zapominamy, kiedy jesteśmy pyszni. A trzeba pamiętać, aby chronić przed zniszczeniem nie tylko ciało, ale i duszę.

Staszek Krawczyk pisze...

Wojtek:


Zastanawiające jest to, co dzieje się z Herodem. Dlaczego nagle dopadła go choroba, która po kilku dniach zakończyła się śmiercią? Dawno utajony wirus? Ujawniająca się choroba genetyczna? Moglibyśmy zapewne znaleźć wiele tłumaczeń i każde z nich próbować nagiąć do sytuacji. Ale spróbujmy przyjąć słowa Łukasza jak relację kronikarza i zastanowić się nad sensem wydarzeń (któremu, w przeciwieństwie do faktów, ówcześni kronikarze pozostawali bardzo wierni). Oto Herod obraża Boga swoim zachowaniem i postawą. Ale czy samo to wystarcza, by sprowadzić na niego nieszczęście? Czy to sumienie krzywdzi Heroda? W tym przypadku nie — to głos ludzi ma tu decydujące zdanie. Wtedy, kiedy zostało publicznie i jawnie powiedziane, że Herod występuje przeciwko Bogu i bluźni swoimi słowami, Bóg reaguje.

Jaka nauka może wypływać z tego nie do końca zrozumiałego fragmentu? Można powiedzieć tak: z dużą dozą ostrożności i wyczucia należy jednak bronić tego, w co się wierzy; wstawiać się za tym, co przecież jest częścią czy nawet całością naszego życia. Odpuszczanie wszystkiego wszystkim od ręki, bo przecież mamy wszystkich kochać, nie jest chyba najlepszym rozwiązaniem. Po pierwsze dlatego, że stawia to wiarę i Kościół w niepoważnym świetle i po drugie, może nawet ważniejsze, bo rozmywa się nasze własne poczucie wspólnoty i wiara.

Staszek Krawczyk pisze...

Piotr:


Herod Agryppa był niekwestionowanym władcą Galilei i Judei. O tym, że w sprawowaniu swej władzy nie miał skrupułów, świadczy skazanie na śmierć strażników, którym umknął św. Piotr. Ogarnął go gniew. I to był jego pierwszy grzech.

Ubrał się w szaty i zasiadł na tronie. Sądząc po reakcji ludności musiało to być nie lada przedstawienie. Agryppa zachłysnął się swoją władzą, zachłysnął się swoją wielkością. Jako Rzymianin pewnikiem z góry patrzył na obcy mu naród żydowski. Był przecież władcą z nadania wszechpotężnego i wiecznego Imperium.

Pewnie nie czytał pism Cycerona, a nawet gdyby, to i tak niewiele z nich wyniósł. Władca jest sługą ludu, którym rządzi. Agryppa, zdaje się, o tym zapomniał. Wypełnił swoją duszę pychą. I to był jego drugi grzech.

Wreszcie pora opisać najgorsze z przewinień, jakich dopuścić się może władca. Rządzący to nie tylko sędzia i wojownik. Jego obowiązkiem powinno być także nauczanie ludu. Powinien być także kaznodzieją (to dlatego w średniowieczu namaszczano władców — by byli jak biskupi). Deprawowanie maluczkich to najgorsze z przewinień nie tylko władcy, ale i każdego człowieka. Przez Heroda Agryppę lud dopuścił się bałwochwalstwa (a większość stanowili na pewno Żydzi, nie Rzymianie). I to był trzeci grzech Heroda Agryppy.

Bóg — prawdziwy władca wszech rzeczy musiał się ująć za swoim ludem, by ocalić dusze. Agryppa ginie w zaskakujący i nadnaturalny sposób. Jego śmierć musiała być spektakularna, bo zanotował ją nawet żydowski historyk Józef Flawiusz (a pisał przecież wiele lat później!). Ostrzeżenie dane przez Boga jest (a przynajmniej powinno być) czytelne po dziś dzień.