środa, 2 kwietnia 2008

Dz 2, 1-13

1 Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. 2 Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. 3 Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. 4 I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić.
5 Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. 6 Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku. 7 «Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami?» - mówili pełni zdumienia i podziwu. 8 «Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? - 9 Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, 10 Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, 11 Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie - słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże». 12 Zdumiewali się wszyscy i nie wiedzieli, co myśleć: «Co ma znaczyć?» - mówili jeden do drugiego. 13 «Upili się młodym winem» - drwili inni.

3 komentarze:

Wojtek pisze...

Staszek:

To był chyba najradośniejszy dzień w życiu Kościoła w Jerozolimie.
Święty Łukasz pisze, że "nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy".
"Wreszcie" – a więc po długim oczekiwaniu. To słowo z pewnością nie jest przypadkowe; podobnie nie bez powodu dowiedzieliśmy się
wcześniej, że Apostołowie "uporczywie" wpatrywali się w Jezusa odchodzącego do Ojca (Dz 1, 10).

Opis tego zdarzenia brzmi jak fantastyka. Ale nie wchodząc w
rozważania nad naturą cudów, zwróćmy uwagę na to, jaki stan ducha pierwszych chrześcijan wyłania się z tego fragmentu. Łukasz bowiem nie
pozostawia wątpliwości: ogromna radość.

Ludzie, którzy przypatrują się temu z zewnątrz, drwią: "Upili się
młodym winem". Można przypuszczać, że ci, których napełnił Duch
Święty, nie tylko słowami wyrażali swoje rozradowanie. Może się
śmiali, tańczyli, może nawet skakali z radości jak dzieci? A może nie? Może byli spokojniejsi, ale radość promieniowała z ich sylwetek, była
wypisana na twarzach?

Tak czy inaczej, dwie rzeczy mogą przykuć naszą uwagę. Po pierwsze:
reakcja mieszkańców Jerozolimy, którzy przybyli tłumnie, by zobaczyć,co się dzieje. Nie są to ludzie źli – Ewangelista nazywa ich
"pobożnymi". Ale znaczna część z nich w żaden sposób nie mogła pojąć,co jest powodem do takiej radości. Dla tych ludzi radość z Zesłania
była głupstwem, nawet szaleństwem. Jednak święty Paweł napisze potem
wyraźnie, że to, co głupie dla świata, często pochodzi właśnie od
Ducha. (Zob. 1 Kor, rozdziały 2 i 3; szczególnie 1 Kor 2, 14).

Czasami może się nam wydawać, że bycie chrześcijaninem – i
przyznawanie się do tego – jest czymś wstydliwym, co najlepiej
schować w norce i za żadne skarby i nie pokazywać na zewnątrz. A
tymczasem może właśnie brak takich znaków jest jedną z przyczyn, dla
których trudno dziś mówić o chrześcijańskiej kulturze i
chrześcijańskich wspólnotach (z dość nielicznymi, choć ważnymi
wyjątkami). Może szkoda, że zniknęła na przykład wspólna modlitwa przed jedzeniem. Jedynym wydarzeniem i znakiem, który skupia nas dzisiaj w jednym miejscu i czasie, jest Eucharystia. Czy to nie
troszkę za mało?

I tutaj pojawia się sprawa druga: zachowanie pierwszych chrześcijan.
Co oni robią? "Głoszą wielkie dzieła Boże". Chowają głowy w piasek? Idą świętować po cichu, na końcu świata? Nie. "Głoszą wielkie dzieła
Boże".

A co z nami?

Wojtek pisze...

Piotr:

Oto nadszedł nareszcie dzień zesłania Ducha Świętego. I Bóg z wielką mocą i przy udziale wielu znaków natchnął apostołów Duchem Świętym.

I stali się wszyscy częścią tajemnicy Zbawienia. Od tego momentu mieli się już nie ugiąć i głosić Dobra Nowinę wszystkim narodom świata. Od wschodnich pustkowi aż po kraniec zachodni.

Otrzymali łaski i charyzmaty. Dar męstwa i wiary, dar prorokowania i rozpoznawania duchów. Moc mówienia wszystkimi językami i czynienia cudów.

Mając takie oparcie, od razu zaczęli działać i przemawiać do tłumu, który zgromadził się z powodu szumu (znakami, jakie pojawiły się w trakcie zesłania).
I słyszeli oni wszyscy w własnych językach wielkie dzieła Boże.

Zaskoczony tłum nie rozumiał co sie właśnie wydarzyło. " Co to ma znaczyć? – mówili jeden do drugiego". Inni zaś drwili mówiąc "upili się młodym winem".
Zdziwili się i drwili, bo nie zrozumieli. Próbowali Boskie rzeczy tłumaczyć ziemskimi. Nie znajdując odpowiedzi na cud glosolalii, sięgnęli po najbliższe im ziemskie skojarzenia – wino. Prawdy nie da się zrozumieć patrząc na rzeczy sprawy ziemskie. Dopiero po zesłaniu Ducha Świętego apostołowie zrozumieli w pełni misję Jezusa i wtedy to ich języki się rozwiązały, by głosić Słowo Boże. To Duch Święty, łaska Boska potrzebne są dodo ogarnięcia planów Boga. I ta łaska jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Inaczej nasze próby dojścia do Prawdy utoną w młodym winie.

Apostołowie oświeceni duchowym światłem mieli dość siły, by działać i głosić Słowo Boże pośród wszystkich narodów i aż po krańce ziemi.

Wojtek pisze...

Wojtek:

Oto i szczęśliwy dzień! Bóg zesłał uczniom Świętego Ducha swojego, aby ich umocnić w wierze i przysposobić do głoszenia Dobrej Nowiny. Wypełniło się to, co zapowiedział Jan Chrzciciel: "Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie [...] On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem" [Mt 3, 11]. Płomyki ognia to symbolika Starego Testamentu – nie w czym innym, ale w płonącym krzewie, w słupie ognia ukazywał się Bóg Izraelitom.

Opis prorokowania może się nam dziś wydać nieco przesadzony, zapewne ukoloryzowany. Mówili pewnie kilkoma różnymi językami, ale przecież znali je pewnie wcześniej i tylko z radości zaczęli głosić Boga wszystkim dookoła. Żaden wielki cud. A jednak. Jeden z darów Ducha Świętego – dar języków – to coś, co możemy spotkać w Kościele także i dziś. Niedawno byłem na spotkaniu modlitewnym grupy charyzmatyków (tak nazywają się ci, w których dar Ducha Świętego już się objawił). Podczas modlitwy to jeden, to drugi zaczynał śpiewać modlitwę w obcym języku – języku hebrajskim. Właśnie dlatego, że modlił się przez nich Duch Święty. To nie bajki – to się zdarza. Dzisiaj. Tutaj.

Pobożni Żydzi z różnych stron świata dziwili się, że każdy słyszy swoją mowę ojczystą w ustach Apostołów. Bóg kolejny raz stawia ludzi w sytuacji wyboru: zawierzenia lub odrzucenia, jednoznacznego wyboru. Nie można bowiem pozostać obojętnym wobec znaków i cudów, jakich dokonuje Duch Święty. Na razie Żydzi są jeszcze zdumieni, niepewni. Niektórzy drwią, że Apostołowie są pijani. Apostołowie nie byli pijani, ale rozradowani w Chrystusie – radością nie człowieczą, ale taką, którą tylko Bóg dać może. Tę radość i tego Ducha od dwóch tysięcy lat niesie Kościół całemu światu.