piątek, 25 kwietnia 2008

Dz 6, 1-7

1 Wówczas, gdy liczba uczniów wzrastała, zaczęli helleniści1 szemrać przeciwko Hebrajczykom, że przy codziennym rozdawaniu jałmużny zaniedbywano ich wdowy. 2 «Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbywali słowo Boże, a obsługiwali stoły» - powiedziało Dwunastu, zwoławszy wszystkich uczniów. 3 «Upatrzcież zatem, bracia, siedmiu mężów spośród siebie, cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości! Im zlecimy to zadanie. 4 My zaś oddamy się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa». 5 Spodobały się te słowa wszystkim zebranym i wybrali Szczepana, męża pełnego wiary i Ducha Świętego, Filipa, Prochora, Nikanora, Tymona, Parmenasa i Mikołaja, prozelitę z Antiochii. 6 Przedstawili ich Apostołom, którzy modląc się włożyli na nich ręce2. 7 A słowo Boże rozszerzało się, wzrastała też bardzo liczba uczniów w Jerozolimie, a nawet bardzo wielu kapłanów przyjmowało wiarę.

3 komentarze:

Staszek Krawczyk pisze...

Staszek:


We wspólnocie każdy powinien robić to, do czego jest powołany. Inaczej
mówiąc: to, co umie najlepiej. Dlatego Apostołowie nie musieli się
znać na ekonomii. Pozostawili "obsługiwanie stołów" innym.

Wydaje mi się, że to jest przyczyna, dla której księża (a szczególnie np. biskupi) nie pracują zarobkowo (a w każdym razie nie ma takiego zwyczaju). Zakłada się, że ich zadaniem jest jak najlepsze wypełnianie obowiązków duszpasterskich. A inne stałe zajęcie mogłoby prowadzić do zaniedbywania słowa Bożego.

To jest też chyba powód celibatu. "Oddanie się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa". Właśnie z takich względów ślubują czystość dzisiejsi
mnisi. Jeśli wybrali powołanie do wyłącznej służby Bogu i wspólnocie -- są w tym konsekwentni.

A my bądźmy konsekwentni w naszych zadaniach. Nie tylko w dbaniu o materialne potrzeby wspólnoty. Owszem, to też jest ważne -- wbrew pozorom kościoły nie ogrzewają się same. A niejeden proboszcz z pewnością odetchnąłby z ulgą i miałby znacznie więcej czasu i sił dla wiernych, gdyby zdjęto z jego ramion brzemię zarządzania budżetem
parafii.

Niemniej rzecz najważniejsza pozostaje jedna i bardzo prosta: miłować Boga, ludzi i siebie. Wtedy wszystko znajdzie się na swoim miejscu.

Staszek Krawczyk pisze...

Piotrek:


Benedykt XVI mówił, iż każdy ksiądz powinien zostać specjalistą od zbawienia duszy. Ksiądz to nie ekonom liczący, jak by dać parafii więcej zarobić, ksiądz to nie lekarz, nie usunie bólu zęba, ksiądz to nie robotnik itd.



Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbywali Słowo Boże, a obsługiwali stoły, mówili apostołowie. Kapłanom nie powinno nic przeszkadzać w kontakcie z wiernymi.

Sprawy civitas terrena schodzą na drugi plan. Kroczy się ku ideałowi – Civitas Dei.

Możliwe, że to właśnie dlatego Kościół tak łatwo wychodzi z kryzysów.



Myślę, że całkiem trafnym przykładem będzie sprawa lustracji. Choć księża na początku się sprzeciwiali, to wkrótce ich postawa się zmieniła i przyjęto prawdę z pokorą. Trudno z kolei pokorę przypisać innym „kastom” społecznym – np. dziennikarzom (chociaż są po części usprawiedliwieni, lustracja może im zabrać wiele z ich ziemskiego ogródka).



Św. Szczepan i jego sześciu kompanów zostają wybrani doraźnie, są odpowiedzią na bieżące potrzeby ludu. Kościół był wtedy bardzo elastyczny, myślę, że nawet przy dzisiejszym skostnieniu administracyjnym wiele z owej pierwotnej elastyczności zachował (przykładem mogą być duszpasterstwa akademickie, szkolne itd.).



Można odnieść wrażenie, że w czasach apostołów wszystko było czarno-białe. A teraz świat stanowi tygiel różnych, czasem nawet egzotycznych barw. Możliwe, że tak jest. I tak jak wybór św. Szczepana był dokonany właściwie automatycznie, tak teraz należy się zastanowić, sprawdzić każdą osobę mianowaną na stanowisko kościelne.



Czy rzeczywiście wszystko się skomplikowało, czy może nie jesteśmy w stanie dostrzec prostoty świata?

Staszek Krawczyk pisze...

Wojtek:


Apostołowie, mimo całej swojej mądrości i mocy, nie mogli zajmować się wszystkim. Dynamiczny rozwój Kościoła i wzrastająca szybko liczba wiernych sprawiły, że problemy organizacyjne dały się we znaki. Dwunastu musiało bowiem zarówno głosić Słowo Boże, jak i zajmować się praktyczną organizacją wspólnoty - rozdziałem ofiarowanych im pieniędzy pomiędzy potrzebujących. Ich starania stawały się coraz mniej skuteczne - helleniści (Żydzi spoza Palestyny) narzekali, że przy podziale zapomina się o ich wdowach. Dlatego Apostołowie zdecydowali się podzielić obowiązki - samemu poświęcili się pracy duchowej i ewangelizacji, a sprawy organizacyjne powierzyli wybranym mężom.

Jaki wniosek wypływa z tego fragmentu? Czytamy, że Kościół jest dynamiczny, wychodzi naprzeciw realnym potrzebom wspólnoty. Nie trzyma się kurczowo struktury,która okazuje się nieodpowiednia do realiów. Łatwo wyobrazić sobie dalszą ewolucję tego schematu: jeśli przy kilku tysiącach wiernych Apostołowie zaczęli dzielić się obowiązkami, to jaka hierarchia jet potrzebna przy przeszło miliardzie wiernych! Często słyszy się głosy krytykujące Kościół właśnie ze względu na jego sztywną hierarchię - ale czy wersja 'wspólnoty pierwszych chrześcijan' jest faktycznie możliwa na tak wielką skalę? Trzeba raczej przyznać, że ta hierarchia jest prawdopodobnie najlepszym możliwym środkiem do organizowania i koordynowania tak wielkiej liczby ludzi.

Należy jednak przyznać, że hierarchia ma też swoje wady, które wychodzą na jaw, kiedy jej przedstawiciele zaczynają upadać na duchu. Dbałość o rzeczy ziemskie bardziej niż duchowe oraz różne słabości mogą mieć i mają zły wpływ zarówno na wizerunek, jak i działanie Kościoła. To dlatego Apostołowie zalecili wybranie "mężów [...] cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości". Właściwa postawa musi wypływać z wnętrza, aby była ukierunkowana na Boga przez człowieka. Jan Paweł II mówił, że "człowiek jest drogą Kościoła". Ożywienie Duchem Świętym powinno sprawiać, że człowiek będzie zawsze celem, nie zaś przedmiotem działań.