środa, 23 kwietnia 2008

Dz 5, 17-32

17 Wówczas arcykapłan i wszyscy jego zwolennicy, należący do stronnictwa saduceuszów, pełni zazdrości2 18 zatrzymali Apostołów i wtrącili ich do publicznego więzienia. 19 Ale w nocy anioł Pański otworzył bramy więzienia i wyprowadziwszy ich powiedział: 20 «Idźcie i głoście w świątyni ludowi wszystkie słowa tego życia!». 21 Usłyszawszy to weszli o świcie do świątyni i nauczali. Tymczasem arcykapłan i jego stronnicy zwołali Sanhedryn i całą starszyznę synów Izraela. Posłali do więzienia, aby ich przyprowadzono. 22 Lecz kiedy słudzy przyszli, nie znaleźli ich w więzieniu. Powrócili więc i oznajmili: 23 «Znaleźliśmy więzienie bardzo starannie zamknięte i strażników stojących przed drzwiami. Po otwarciu jednak nie znaleźliśmy wewnątrz nikogo». 24 Kiedy dowódca straży świątynnej i arcykapłani usłyszeli te słowa, nie mogli pojąć, co się z nimi stało. 25 Wtem nadszedł ktoś i oznajmił im: «Ci ludzie, których wtrąciliście do więzienia, znajdują się w świątyni i nauczają lud». 26 Wtedy dowódca straży poszedł ze sługami i przyprowadził ich, ale bez użycia siły, bo obawiali się ludu, by ich samych nie ukamienował. 27 Przyprowadziwszy ich stawili przed Sanhedrynem, a arcykapłan zapytał: 28 «Zakazaliśmy wam surowo, abyście nie nauczali w to imię, a oto napełniliście Jerozolimę waszą nauką i chcecie ściągnąć na nas krew tego Człowieka?»3 29 «Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi - odpowiedział Piotr i Apostołowie. 30 Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego straciliście, zawiesiwszy na drzewie4. 31 Bóg wywyższył Go na prawicę swoją jako Władcę i Zbawiciela, aby dać Izraelowi nawrócenie i odpuszczenie grzechów. 32 Dajemy temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni».

3 komentarze:

Staszek Krawczyk pisze...

Wojtek:


"Strzeżcie się kwasu faryzeuszów i saduceuszów!".

W kontekście dzisiejszego czytania trudno mieć wątpliwości, o co chodziło arcykapłanom: zazdrość zżerała ich ze względu na utratę popularności i władzy nad ludem. Mimo wszystkich cudów i znaków, jakie uczynili Jezus i Apostołowie, ci wciąż widzą w nich bluźnierców i niebezpieczną sektę. Dostają zatem od Boga jeszcze jeden znak: Apostołowie zostają cudowną mocą uwolnieni z więzienia. I chociaż arcykapłani "nie mogą pojąć" tego, co się stało, wciąż trwają w niewierze.

To zaskakujące, jak zmienia się sytuacja: na własne życzenie z myśliwego faryzeusze powoli zamieniają się w zwierzynę - już teraz boją się wystąpić publicznie przeciw Apostołom w obawie przed tym, żeby ludzie ich nie ukamienowali. Co więcej, Apostołowie głoszą ludziom, że na ich barkach spoczywa wina za śmierć Chrystusa. Wszyscy wiedzą jednak, że główny jej ciężar ponoszą właśnie arcykapłani, którzy spiskowali przeciw Niemu. Teraz pytają: "chcecie ściągnąć na nas krew tego Człowieka?". Nie pamiętają już tego, co wykrzykiwali oni i przekupiony przez nich lud na dziedzińcu przed Piłatem: "Krew Jego na nas i na dzieci nasze!".

Jeszcze raz bezskutecznie próbują zmusić Apostołów do posłuszeństwa, groźbą i autorytetem. Ale zapominają, że to nie sam Piotr i Apostołowie głoszą nauki, ale że działa przez nich Duch Święty. "Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi". Apostołowie tak robią. A my?

Staszek Krawczyk pisze...

Staszek:


Dzisiejsze zdarzenia są niemal zwierciadlanym odbiciem tych z
czwartego rozdziału Dziejów, kiedy to arcykapłani -- "oburzeni, że
[uczniowie Jezusa] nauczają lud i głoszą zmartwychwstanie umarłych w
Chrystusie" -- chcieli zakazać Apostołom głoszenia Słowa Bożego.

Wtedy jednak zatrzymani zostali jedynie Piotr i Jan, i to tylko na
jedną noc. Teraz uwięziono także innych Apostołów, i możemy
przypuszczać, że mieli być pozbawieni wolności przez znacznie dłuższy czas. Zostali jednak uwolnieni przez Anioła Pańskiego, po czym zgodnie z jego nakazem weszli do świątyni jerozolimskiej -- a więc do samej paszczy lwa! -- i tam nauczali o Zmartwychwstaniu.

*

Wiara Apostołów jest pewna i niezmącona. Na pytanie, czemu złamali zakaz Sanhedrynu, odpowiadają tak jak poprzednio: wierność nakazowi Bożemu (i własnemu sumieniu!) jest dla nich ważniejsza niż posłuszeństwo ziemskiej władzy.

Dodajmy, że nie chodzi tutaj o jakąkolwiek rewolucję w politycznym
rozumieniu tego słowa; święty Paweł wyjaśni to potem w 13 rozdziale
Listu do Rzymian. Nie, chrześcijanie nie są buntownikami. I to ich różni od komunistów. Oni po prostu głoszą Słowo Boże. Nie chcą niszczyć jakiegokolwiek porządku społecznego i wprowadzać swojego,który miałby być rajem na ziemi. Nie głoszą konieczności walki klas. Nie przeciwstawiają się władzy świeckiej, bo nie na niej są skupieni. I nie do niej sami dążą -- w przeciwieństwie do wielu
rewolucjonistów. Wystarczy przywołać rewolucję francuską...

Ich królestwo nie jest z tego świata. Dlatego właśnie nie przestają głosić wiary w Zmartwychwstałego, Obudzonego, Wywyższonego. A nie dlatego, że chcieliby obalić istniejący porządek. Oni już rozumieją,
że Mesjasz nie przyszedł po to, aby przywrócić ziemskie panowanie
Izraela. Zajęło im to trochę czasu. Ale w końcu zrozumieli.

*

Wiara Apostołów jest jasna, pewna i niezmącona. A co z arcykapłanami?
Święty Łukasz pisze, że są oni "pełni zazdrości". Te dwa słowa łatwo mogą nam umknąć podczas lektury tego fragmentu. Tymczasem dla mnie są one kluczowe. Dlatego spróbujmy się wspólnie zastanowić: co one znaczą?

"Pełni" -- a więc to zazdrość nimi owładnęła, to ona kieruje ich
poczynaniami, to ona jest dla nich w tej chwili najważniejsza.

"Zazdrości" -- o co? Po pierwsze: o rosnące wpływy w Jerozolimie.
Kapłani traktują chrześcijan jak rywali, jak opozycyjną partię
polityczną. W dzisiejszej terminologii moglibyśmy powiedzieć, że walczą o elektorat.

Czy taka odpowiedź nie jest jednak zbyt łatwa? Czy wolno nam
sprowadzać motywację Sanhedrynu do cynicznego politykierstwa?

Istnieje także druga możliwość. Arcykapłani mogą być zazdrośni o
wiarę. O to, że Apostołowie są przepełnieni Duchem, a ich więź z
Bogiem jest tak głęboka i czysta. Że nie są im już potrzebne setki
przepisów regulujących każdą dziedzinę życia. Że otworzyli się na coś, co dla Sanhedrynu pozostało niedostępne. Że zostali tak bogato
obdarowani przez Ducha Świętego, i potrafili przyjąć jego dary.

Chrystus mówił, że jego prawdziwi uczniowie będą jak światło. Jednak
to nie może radować tych, którzy "bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki" (J 3, 19; Jezus powierza te słowa Nikodemowi, który przychodzi do Niego -- nocą). Jasne światło rani oczy przywykłe do mroku.

Jeżeli długo przebywaliśmy w ciemnej jaskini, a teraz ktoś wnosi do niej zapaloną latarnię, prawdopodobnie odruchowo odwrócimy wzrok. Pewnie nawet zamkniemy oczy. Jednak nadal będziemy czuć światło pod powiekami. Wówczas możemy z wolna zacząć otwierać oczy, aby w końcu wyjść na słońce. Ale możemy również wybuchnąć gniewem, rozbić latarnię i zabić tego, kto ją przyniósł -- z wściekłości, że nie umiemy być tacy jak on. I właśnie takie pragnienie wypełni za chwilę dusze arcykapłanów.

A zaczęło się od zazdrości. Pamiętajmy o tym, jeżeli zobaczymy
człowieka głębokiej wiary, a gdzieś w naszej duszy zabrzmi głos:
"szkoda, że nie jestem taki jak on". To może być głos Pana,
zachęcający nas do nawrócenia. Ale to może być też głos Szatana, który
chce nas odłączyć od światła. Może na zawsze.

Słowo "szatan" -- z greckiego "diabolos" -- nie bez powodu znaczy
"ten, który dzieli". Jego celem jest oddzielenie człowieka od Boga i wprowadzenie rozłamu we wspólnocie. Zazdrość jest doskonałym narzędziem szatana. Na szczęście możemy się przed nią bronić -- mamy swojego Obrońcę (J 14, 16). A święty Paweł pouczył nas, jak uniknąć zazdrości o Jego dary (Pierwszy List do Koryntian, rozdziały 12-14).

Ale to już zupełnie inna opowieść.

Staszek Krawczyk pisze...

Piotrek:


Bóg udziela Ducha Świętego tym, którzy są mu posłuszni. Ciekawym jest to, iż to kapłani są pozbawieni tej łaski. Ciągle trwają w swoich błędach, i za nic nie chcą przyjąć do swoich serc prawdy.



Grunt wyślizguje się im spod nóg. Aby pojmać apostołów, używają żołnierzy, sami zaś obawiają się ukamienowania. Skoro wiedzą, że mogą zostać ukamienowani, to dlaczego nie dostrzegają swoich błędów?

Co więcej, upadek arcykapłanów jest całkowity, kiedy dzięki pomocy Posłańca Bożego apostołowie zostają uwolnieni, a w dodatku znów nauczają w świątyni (domenie Sanhedrynu!).



Pokora. To tej cnoty brak arcykapłanom. Zbyt zapatrzeni są w doczesną sławę i wpływy.

Są to przecież ludzie inteligentni, uczeni w piśmie, niewątpliwie z dużym bagażem doświadczeń. Błogosławieni ubodzy w duchu, im bowiem łatwiej jest (u)wierzyć.



Ich sandały zbytnio przyzwyczaiły się do piasku i żwiru. Prawda może zostać jedynie objawiona, dlatego należy słuchać raczej Boga, a nie ludzi wokoło, którzy skorzy są raczej działać na korzyść i wedle własnego interesu.



Jak zatem przemówić do takich ludzi? Ludzi, którzy mają wypracowane własne zdanie i nie raczą go zmieniać. Takich, którzy wiedzą lepiej, na pęczki znaleźć można w współczesnym świecie. My sami też raczej jesteśmy przekonani o własnej słuszności.

Potrzeba jednak chwili zadumy, zatrzymania się i obejrzenia swoich poczynań „z zewnątrz”. Rozważyć trzeba nasze uczynki w kontekście innych ludzi. Przecież tak łatwo ich zranić.