piątek, 27 czerwca 2008

Dz 16, 25-40

25 O północy Paweł i Sylas modlili się, śpiewając hymny Bogu. A więźniowie im się przysłuchiwali. 26 Nagle powstało silne trzęsienie ziemi, tak że zachwiały się fundamenty więzienia. Natychmiast otwarły się wszystkie drzwi i ze wszystkich opadły kajdany. 27 Gdy strażnik zerwał się ze snu i zobaczył drzwi więzienia otwarte, dobył miecza i chciał się zabić, sądząc, że więźniowie uciekli. 28 «Nie czyń sobie nic złego, bo jesteśmy tu wszyscy!» - krzyknął Paweł na cały głos. 29 Wtedy [tamten] zażądał światła, wskoczył [do lochu] i przypadł drżący do stóp Pawła i Sylasa. 30 A wyprowadziwszy ich na zewnątrz rzekł: «Panowie, co mam czynić, aby się zbawić?» 31 «Uwierz w Pana Jezusa - odpowiedzieli mu - a zbawisz siebie i swój dom». 32 Opowiedzieli więc naukę Pana jemu i wszystkim jego domownikom. 33 Tej samej godziny w nocy wziął ich z sobą, obmył rany i natychmiast przyjął chrzest wraz z całym swym domem. 34 Wprowadził ich też do swego mieszkania, zastawił stół i razem z całym domem cieszył się bardzo, że uwierzył Bogu.
35 Kiedy nastał dzień, pretorzy posłali liktorów z rozkazem: «Zwolnij tych ludzi!» 36 Strażnik więzienia oznajmił Pawłowi ten rozkaz: «Pretorzy przysłali, aby was wypuścić. 37 Wyjdźcie więc teraz i idźcie w pokoju!» Ale Paweł powiedział do nich: «Publicznie, bez sądu biczowali nas, obywateli rzymskich11, i wtrącili do więzienia, a teraz cichaczem nas wyrzucają? O, nie! Niech tu sami przyjdą i wyprowadzą nas!» 38 Liktorzy oznajmili te słowa pretorom. Ci przestraszyli się usłyszawszy, że [tamci] są Rzymianami. 39 Przyszli, przeprosili ich i wyprowadziwszy prosili, aby opuścili miasto. 40 Oni zaś, wyszedłszy z więzienia, wstąpili do Lidii, zobaczyli się z braćmi, pocieszyli ich i odeszli.

3 komentarze:

Staszek Krawczyk pisze...

Staszek:


Władysław Bartoszewski, jeden z największych autorytetów w dzisiejszej Polsce, nigdy nie krytykuje urzędującego prezydenta Rzeczypospolitej. Przyczyną jest — jak mówi — szacunek do stanowiska, które prezydent zajmuje.

*

Dlaczego Paweł domaga się od Rzymian publicznych przeprosin? Czy nie powinien raczej, w duchu pokory, zapomnieć o sobie, o własnej krzywdzie — i po cichu się oddalić?

Przypis Biblii Tysiąclecia jest jednoznaczny: "Paweł żąda zadośćuczynienia ze względu na swój urząd apostolski". I wypada się z nim zgodzić. Paweł jest bowiem przedstawicielem wspólnoty. Został wysłany (słowo "apostollos" w jednym ze znaczeń niesie tę samą treść co "angellos": 'posłaniec'), jest posłem Chrystusa. Czy wolno znieważać posłów?

Każdy z Apostołów był znakiem działania Boga, każdy oddawał Mu do pracy swoje ręce. A zatem znieważenie Pawła było znieważeniem Boga. Dlatego Apostoł nie mógł tego puścić płazem.

Co więcej, Paweł reprezentował pewną wspólnotę. Patrzyli na niego zarówno poganie, jak i bracia w Panu. A my, ludzie, nie jesteśmy doskonali, i trudno nam zawierzyć komuś, kto został bezkarnie upokorzony. Wiedzieli o tym autorzy biblijni i w wielu miejscach bardzo wyraźnie wskazali na to, że pod* sponiewieranym ciałem Chrystusa kryła się prawdziwa, Boża chwała (Łk 9, 28-35; Flp 2, 5-11). Dzięki temu nam, chrześcijanom, łatwiej było i jest pamiętać, że ziemskie znaki zakrywają Boży majestat.

Nie są to rozważania czysto akademickie. Zależy od nich nasz stosunek do współczesnych hierarchów Kościoła. Prawda, biskupi to ludzie grzeszni, upadają jak każdy z nas. Ale jeżeli są następcami Apostołów, to są także żywymi symbolami łączącymi wspólnotę. Podobną rolę odgrywają diakoni i prezbiterzy. Dlatego warto być ostrożnym w krytyce kapłanów. Stanowczym, tak; szczerym; ale ostrożnym. I zachowywać szacunek.

Staszek Krawczyk pisze...

Wojtek:


"Będę śpiewał Tobie, mocy moja
Ty Panie jesteś mą nadzieją
Tobie ufam i bał się nie będę"

Ciemne, wilgotne cele, zimna kamienna podłoga i ściany. Siedzą tu zakuci w dyby złodzieje, wandale i mordercy. A pośród nich Paweł i Sylas. I nawet tutaj ich głos wiary nie milknie. Modlą się wytrwale — co więcej, robią to głośno, otwarcie! Tak, żeby inni słyszeli (może przysłuchiwali się z nudów, a może z zaciekawieniem dziwną mową?). Żeby dać świadectwo wiary i ufności.

Z tej wiary i ufności, tak jak wcześniej w Ewangeliach, rodzą się cuda. Bóg wybawia nie tylko swoich wiernych, ale otwiera cele wszystkim pozostałym. Tak, jak gdyby cud ten miał otworzyć im drogę do nowego życia — wiary i zbawienia.

Przykład. Jak często zdarza się nam dawać przykład, świadectwo wiary? I to zarówno wśród swoich, jak i (a może przede wszystkim) wobec obcych. Czy nie zamykamy religii w celi prywatności, gdzie nikt prócz Boga nas nie słyszy? Weźmy chociaż modlitwę przed jedzeniem — czy nie jest tak, że kiedy czas zrobić znak krzyża, to próbuje się go wykonać dyskretnie, ukradkiem, tak, żeby nikt nie zauważył? Szybko oddać Bogu co trzeba i wracać do "normalnego świata"?

Zdaje się, że widać tu pewien poważny problem: dziś, kiedy panuje w Europie pełna tolerancja religijna i za publiczne wyznawanie czy nawet manifestowanie wiary nie grożą żadne represje, wiara zdaje się zmieniać w światopogląd, system przekonań, który funkcjonuje na poziomie intelektualno-moralnym i poza niego się nie wychyla. Cała fizyczność wiary, realna kultura chrześcijańska jak gdyby rozmywa się i upodabnia do tej "światowej" — nie wynosząc ją w górę, ale sprowadzając samą siebie na dół.

Zatem raz jeszcze — realny przykład. To, że nie znasz nikogo, kto "śpiewałby hymny Bogu", nie znaczy, że Ty masz tego nie robić.

"Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sół utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.
Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze.
Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.
Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie".

Staszek Krawczyk pisze...

Piotr:


Czytając ten fragment, doświadczamy dwóch niezwykłych sytuacji.

Pierwszą jest cudowne uwolnienie z więzienia. Trzeba zaznaczyć, że ingerencja Boska, bo w taki sposób zapewne należy tłumaczyć owo trzęsienie ziemi, następuje w momencie kiedy, zdawałoby się, wszystko już stracone.

Oczywiście nie oznacza to, że każdy oczekujący śmierci w więzieniu dostąpi cudu. Paweł i Sylas wiele wycierpieli przed uwięzieniem i mimo bólu i rozpaczliwej sytuacji zostali wierni Bogu. Zachowali nawet radość, gdyż śpiewali psalmy na cześć Pana.

Następuje wyzwolenie. Święty Paweł mógł poczekać, aż strażnik popełni samobójstwo, i uciec. Jednak zależy mu (i powinno zależeć każdemu chrześcijaninowi) na życiu każdego człowieka, nawet tego, który wydaje się naszym wrogiem. Jest to piękny przykład zachowania nauki Chrystusa i jej stosowania.

Nie są przecież przykazania ani kazanie na górze tylko martwą literą. Powinny one wypełniać nasze życie. Być naszymi czynami, a nie tylko boskimi nakazami. Przysporzą one szczęścia, tak jak przysporzyły go apostołom.

Na zakończenie święty Paweł odsłania prawdziwe oblicze lokalnego aparatu administracyjnego, który skazał obywateli rzymskich bez wcześniejszego rozpoznania i potwierdzenia niezbędnych faktów. Jezus przyszedł, by dać świadectwo prawdzie. Święty Paweł czyni podobnie, oczywiście w innej skali. Jezus odsłaniał prawdę Boską, Paweł już tylko ziemską i ludzką, którą i my możemy ujawniać.