środa, 2 lipca 2008

Dz 18, 1-11

1 Potem opuścił Ateny i przybył do Koryntu1. 2 Znalazł tam pewnego Żyda, imieniem Akwila, rodem z Pontu, który z żoną Pryscyllą przybył niedawno z Italii, ponieważ Klaudiusz wysiedlił2 z Rzymu wszystkich Żydów. Przyszedł do nich, 3 a ponieważ znał to samo rzemiosło, zamieszkał u nich i pracował; zajmowali się wyrobem namiotów3. 4 A co szabat rozprawiał w synagodze i przekonywał tak Żydów, jak i Greków. 5 Kiedy Sylas i Tymoteusz przyszli z Macedonii, Paweł oddał się wyłącznie nauczaniu i udowadniał Żydom, że Jezus jest Mesjaszem. 6 A kiedy się sprzeciwiali i bluźnili, otrząsnął swe szaty i powiedział do nich: «Krew wasza na waszą głowę4, jam nie winien. Od tej chwili pójdę do pogan».
7 Odszedł stamtąd i poszedł do domu pewnego "czciciela Boga"5, imieniem Tycjusz Justus. Dom ten przylegał do synagogi. 8 Przełożony synagogi, Kryspus, uwierzył w Pana z całym swym domem, wielu też słuchaczy korynckich uwierzyło i przyjmowało wiarę i chrzest. 9 W nocy Pan przemówił do Pawła w widzeniu: «Przestań się lękać, a przemawiaj i nie milcz, 10 bo Ja jestem z tobą i nikt nie targnie się na ciebie, aby cię skrzywdzić, dlatego że wiele ludu mam w tym mieście». 11 Pozostał więc i głosił im słowo Boże przez rok i sześć miesięcy.

2 komentarze:

Staszek Krawczyk pisze...

Wojtek:


"Kto nie pracuje, ten niech nie je" — autor tych słów, święty Paweł, dziś sam daje przykład, jak należy je wypełniać. Mimo wagi swojej posługi i Nowiny, którą przynosił, nie rezygnuje z fizycznej pracy. Być może mógłby nadużywać gościnności gospodarzy i żyć z łaski nowo nawróconych, ale wybiera inną drogę — jak każdy inny człowiek w trudzie pracuje na utrzymanie. Może czyni to też dlatego, by po ludzku "zbratać" się z mieszkańcami, a nie przychodzić jako obcy prorok głoszący nowe nauki. Oddaje się posłudze Słowa w pełni dopiero wtedy, kiedy przybywają bracia: Sylas i Tymoteusz. Możemy się domyślać, że to na nich spada obowiązek utrzymywania Pawła, by ten mógł całkowicie poświęcić się temu, co najważniejsze. Cały ów schemat podobny jest do zakładania gmin chrześcijańskich i ośrodków monastycznych — wierny lub grupa wiernych osiedlają się, żyją i pracują wraz z mieszkańcami. Poprzez właściwy przykład codziennego życia ich słowa i nauczanie stają się wiarygodne pełne mocy.

W końcu jednak Paweł kończy dialog z Żydami, zmęczony ich brakiem wiary (a przecież to do nich najlepiej powinna trafiać Dobra Nowina — wszak mieli już ugruntowaną wiarę na solidnych podstawach Starego Testamentu) lub pozbawiony nadziei na przekonanie ich do wiary w Jezusa-Mesjasza. Nie byłoby też dziwne, gdyby powodem był czysto ludzki strach — Paweł doczekał się przecież od Żydów już niejednego zamachu na swoje życie. Odszedł z owej dzielnicy i przeniósł się do domu Tycjusza Justusa, gdzie udało mu się nawrócić zarówno przełożonego synagogi, jak i cały jego dom oraz wielu pogan (słuchaczy korynckich —zapewne Greków). Wtedy następuje — jakże zaskakujące — napomnienie od Pana: przestań się bać, Pawle, ja, Bóg, jestem z Tobą, więc jesteś bezpieczny! To sugerowałoby, że istotnie powodem "umycia rąk" od przekazania wiary Żydom mógł być strach przed konsekwencjami. Bóg napomina zatem Pawła, gdyż ten wybrał "łatwą drogę" — nauczania tych, którym wiara przyszła łatwo.

Takie też przesłanie historia Pawła niesie dla nas: łatwa droga nie zawsze jest najlepsza. Dane nam zostały talenty i Boża opieka — właśnie po to, by stawić czoła światu i wypełniać swoje powołanie. Jeśli droga ta wydaje nam się zbyt trudna, wspomnijmy na Bożą opiekę.Wspomnijmy na słowa Jezusa: "Jam zwyciężył świat".

Staszek Krawczyk pisze...

Staszek:


Paweł odważnie głosi Żydom naukę o Chrystusie. Ale ci "przeciwstawiają się mu i bluźnią". Dlatego w pewnej chwili mówi: pas. Nic już więcej dla was zrobić nie mogę. Idę głosić Dobrą Nowinę poganom, może oni ją uszanują i docenią. Perły przed wieprze.

Potem jednak przychodzi znak od Boga. I Paweł powraca do odważnego mówienia o Nim. Ale czy to wcześniejsze odejście świadczy o jego słabości? Niekoniecznie. Pisałem niedawno, że nigdy nie powinno się ginąć za nic. Paweł postąpił racjonalnie, prawdopodobnie sami na jego miejscu zrobilibyśmy podobnie. Świat jest szeroki i jeszcze wielu ludzi musi usłyszeć Dobrą Nowinę. Apostoł miał prawo nie wiedzieć, że tym razem Boży plan względem niego jest inny.

Wniosek stąd dla nas taki, że nie należy bać się lęku; przecież także Chrystus prosił Boga o oddalenie kielicha, jeśli to tylko możliwe. Czy można powiedzieć, że się bał? Że jego ludzka natura drżała, kiedy szedł na krzyż? Nie wiem i pewnie nikt z nas nie wie. Ale tak sobie myślę, że kiedy się boimy, warto pochylić się z troską nad własnym lękiem i zapytać samego siebie: dlaczego. A potem postąpić tak, jak nam mówi serce i rozum. Uciekać przed odpowiedzialnością? Nie. Ale uciekać przed zagładą, kiedy już nic nie można zrobić? Tak. Jeżeli Bóg będzie chciał, aby było inaczej, zapewne znajdzie sposób, aby nam o tym powiedzieć.